Aby wyświetlić dotychczasowe komentarze i/lub dodać własny komentarz proszę kliknąć na tytuł powyżej.
Proszę o merytoryczne komentarze dotyczące zawartości strony. Nie będę akceptował „manifestów” i kuriozalnych wypowiedzi.
Aby wyświetlić dotychczasowe komentarze i/lub dodać własny komentarz proszę kliknąć na tytuł powyżej.
Proszę o merytoryczne komentarze dotyczące zawartości strony. Nie będę akceptował „manifestów” i kuriozalnych wypowiedzi.
Drogi Panie Andrzeju,
Gratuluję niezwykle ciekawej witryny.
Ściśle rzecz biorąc, kraje bałtyckie, Ukraina czy Białoruś, to nie demoludy, ale czy nie warto byłoby dodać czegoś na ich temat? Nie przeczytałem jeszcze wszystkiego od deski do deski, ale wiele z materiałów przez Pana zebranych było dla mnie nowością. Sądzę, że wydarzenia z tamtych lat w sowieckich respublikach także mogą być interesujące.
Panie Michale,
Dziękuję bardzo za pozytywną ocenę. Chciałbym dodać przynajmniej wydarzenia w sowieckich „republikach” bałtyckich jako „pionierach transformacji” w Sowietach, a także, jak mi się zdaje, spełniających szczególną rolę w całej operacji (chodzi mi o ich fałszywą „niezależność”). Jednak wszystko tam było ze sobą ściśle powiązane: Litwa z Białorusią i Ukrainą, Gruzją itd., więc trudno będzie ograniczyć się tylko do nich. Tak naprawdę to należałoby rozpocząć od ZSRS bo tam to się przecież zaczęło i tam była centrala. Wybrałem „demoludy” ze względu na okrągłą rocznicę, która niewątpliwie skutkuje większym zainteresowaniem w tym obszarze. Korci mnie też, aby zgłębić pierestrojkę w wydaniu jugosłowiańskim, bo wydaje mi się ciekawe zbadanie związków sowiecko-jugosłowiańskich w tym względzie.
„Wszystko jest połączone (nie tylko w cyberprzestrzeni)”, chciałoby się rzec, a już na pewno było wówczas, w latach 1989-91. Bałtyckie republiki i ruskie, to oczywiście fascynujace i bardzo będę ciekaw poczytać, jak to się tam odbyło. Ale ma Pan chyba rację, że Jugosławia to był jeszcze bardziej interesujący taniec. Pierestrojka, a potem wojna i rozbicie Jugosławii, to jest kapitalna historia. Mnie się wydawało przed laty (wtedy, na żywo), że to jest operacja nakierowana na wykazanie, że tylko komuniści potrafią wprowadzić i utrzymać pokój. Coś na kształt nacjonalistycznego odpowiednika chaosu lat 90. w sowietach. Putin w sowietach był odpowiedzią na fałszywy dylemat: co wolicie? anarchię czy kgb? A Jugole dodali do tej anarchii potworny, krwawy, zbrodniczy aspekt nacjonalistyczny.
Ale – jak by to powiedzieć delikatnie? – historia nie potwierdziła chyba mojej hipotezy.
Początkowo to co się działo w „socjalistycznej” Jugosławii wyglądało standardowo po sowiecku. „Reformy” w „republikańskich” kompartiach, ruchy narodowe, „opozycja” i „liberalizacja”. Ale finał był zaskakujący, spektakularny. Mam odczucie, że chodziło tu o maksymalne wciągniecie do tej gry Zachodu, co świetnie się udało zrealizować. Do tego stopnia, że Zachód stał się współodpowiedzialny za rezultaty jugosłowiańskich „przemian”. „socjalistyczna” Jugosławia była zawsze specjalnym łącznikiem i zdaje mi się, że zrobiono z tego użytek. Zdaje mi się też, że podobną rolę odgrywa dziś Ukraina.
Drogi Panie Andrzeju,
Gratuluję rozdziału o Jugosławii. Jestem pełen podziwu dla umiejętności, z jaką ogarnął Pan tak ogromny temat, z tyloma wątkami, przeplatającymi się, bądź tylko biegnącymi równolegle, obok siebie. Ilość postaci, instytucji, zmian nazw partii i stronnictw, i wreszcie to wszystko w kilku językach – jestem pod wrażeniem.
Wspomniał Pan na końcu o sowieckim desancie w Slatinie. To bardzo ciekawa historia, chętnie wysłuchałbym Pańskiego zdania, jak to się naprawdę wydarzyło. Krążyły wówczas pogłoski o najbardziej zaawansowanych typach broni, do których sowieciarze nie zamierzali dopuścić Amerykanów, a także o brytyjskim generale, który odmówił rozkazu amerylańskiego generała, by zaangażować się w walce z sowieckimi komandosami. Czy to wszystko prawda?
Jeszcze raz gratulacje! Ogromna praca.
Dziękuję bardzo. Moim zdaniem desant sowietów na prisztyńskie lotnisko mógł mieć dwa cele: po pierwsze uzyskanie kontroli nad dostawami sprzętu i wojsk NATO do Kosowa (o ile wiem, sowieci „zabezpieczali” lotnisko do końca swojej „misji”), a po drugie utworzenia tam swojej „bazy”, która by kontrolowała przyszły rząd Kosowa. Utracili bowiem właśnie dostęp do tego regionu od strony Serbii. Ten generał brytyjski zdaje się przybył na zajęte przez sowietów lotnisko z butelką whisky w ręce i próbował „dogadać” się z dowódcą sowieckim (z tego kontyngentu z Bośni) i „zjednać go”. Tylko, że tam o wszystkim decydował pułkownik GRU który w ogóle z generałem brytyjskim nie chciał rozmawiać. Ten zachodni serwilizm jest żenujący. Oto jak postrzegają kwestię: https://www.youtube.com/watch?v=Rt48RezIwPM (mniej więcej w 8 minucie wywiadu jest mowa o sowieckiej akcji)
Fascynujący wywiad. Shea przedstawia klasyczną opowieść, jak to kolumna sowiecka chciała zająć część Kosowa. Tak, ale historia była wówczas inna. Przy lotnisku miał być tunel wykuty w skale (to już nietypowe dla lotnisk, ale w końcu możliwe na górzystych Bałkanach), a tam skład zaawansowanej broni. Rozpuścili więc plotki, które Shea potwierdza, że ruszyli na podbój, gdy naprawdę chcieli tylko zabezpieczyć sprzęt w tunelach. Tunele istnieją ponoć do dziś (https://www.warhistoryonline.com/guest-bloggers/underground-airbase-slatina.html). Jest to klasyczna technika podbijania bębenka, zastosowana przez Chruszczowa na Kubie. Podniósł poprzeczkę, by utrzymać reżym Castro u władzy. Kennedy ogłosił zwycięstwo, a wygrał Chruszczow. Tu było „na odwrót”: zasugerowali zajęcie części Kosowa, gdy chcieli tylko kontrolować tunel i lotnisko przez parę miesięcy, by wywieźć stamtąd, co im było potrzeba. W obu wypadkach grozili nuklearnym konfliktem, wiedząc, że Nato się cofnie.
Tak, istnieje nadal. Nawet jest zdjęcie na Google Earth: https://lh5.googleusercontent.com/p/AF1QipOCR6MoQ83UOgEnXFgIpaPJz4yskNOwdH9xVd6y=h1440
No, proszę! A mówią, że jak raz sowieciarze wejdą, to tam już trawa nie wyrośnie…
Drogi Panie Andrzeju,
Jak zwykle ciekawy nowy rozdział o Albanii. Zwłaszcza Błogosławiony Shtjefen Kurti, o którym, wzyznaję ze skruchą, nigdy nie słyszałem, był dla mnie odkryciem. Módlmy się za rychłą kanonizację tego bohaterskiego kapłana i męczennika za wiarę.
Czy wie Pan coś więcej o pierwszych falach legalnej emigracji z Albanii? Wydaje mi się, a niestety pamięć mnie zawodzi, że czytałem przed laty, że ci pierwsi legalni uciekinierzy, to była wyłącznie albańska mafia, która tyle następnie spowodowała kłopotów w Europie.
Muszę teraz przeczytać „Albańską aferę kryminalną” w tomie „Szabla i pałka gumowa”, żeby sobie przypomnieć, co Józef Mackiewicz miał do powiedzenia o tym martwym stawie. Dziwne, swoją drogą, z jaką łatwością ignorujemy takie państewka jak Albania.
Drogi Panie Michale,
Dziękuję Panu za komentarz oraz przychylność. Shtjefen Kurti bez wątpienia powinien zostać świętym. Czy jednak będzie, gdy od ponad pół wieku dzieje się to co się dzieje? Wspomniałem w tekście , że późniejsza święta, Matka Teresa złożyła kwiaty na grobie głównego oprawcy śmierci Kurtiego. Niestety.
Nie znam szczegółów dotyczących pierwszej fali emigracji z komunistycznej Albanii. Bardzo możliwe, że tak było. Komuniści wszędzie posługują się grupami przestępczymi i kontrolują je (aktualny przypadek to Wenezuela), zatem nie zdziwiłbym się gdybym natrafił na dowody potwierdzające hipotezę o albańskiej mafii. Władza komunistyczna to także władza kryminalnej mafii zatem wszystko odbywa się na tej samej scenie, w tym samym przedstawieniu. Moim zdaniem, tę właśnie cechę komunistów opisał Józef Mackiewicz w „Albańskiej aferze kryminalnej”. Przy okazji badania tego tematu, warto może poszukać związków mafii albańskiej w kraju z tą, która działała w Kosowie. Być może ukazałoby to w innym świetle zabójstwo Hajdariego, które już na pierwszy rzut oka wygląda na porachunki gangsterskie. Gdyby się bardziej zagłębić w temat to nie inaczej było w tamtym czasie w peerelu i innych demoludach, nie wspominając już o sowietach. To oczywiście wciąż trwa.
W „pierwszym” peerelu traktowało się „ludowo-socjalistyczną” Albanię jako kuriozum, naśmiewając się z niej. Tymczasem w istocie nie różniła się ona niczym szczególnym od niego. Jedynie fasadą, bowiem cele były te same. Dziś, w tym względzie nic się nie zmieniło.
Panie Andrzeju,
Kanonizacja Błogosławionego Męczennika jest w ręku Boga.
Ma Pan oczywiście rację z tym naśmiewaniem się z albańskich niedojdów. Tak było i na pewno nadal jest. Wyśmiewać się z nich, ze szczytów prlowskiej małej stabilizacji, w oczekiwaniu na „malucha”, którego zamówiło się przed wielu laty… Tfu, toż to wstyd i hańba.
Tak jest Panie Michale. To ten sam cyrk i takie same małpy. W tym naśmiewaniu się jest coś smutnego, coś sowieckiego.